Wszystko, co osiągnęliśmy jako ludzkość, zawdzięczamy męskiemu pragnieniu zaimponowania przedstawicielkom przeciwnej płci. I chęci zaciągnięcia ich do łóżka. Przynajmniej, jeśli wierzyć niektórym naukowcom.
Co czyni mężczyznę atrakcyjnym? Pieniądze - odpowie wiele osób. W tym uczeni, którzy udowodnią nawet, że ilość orgazmów u kobiety zależy od zasobności męskiego portfela. Tylko czy odpowiedź rzeczywiście jest taka prosta? Kasa, Misiu, kasa - jak mawia były selekcjoner naszych piłkarzy, lubiący sobie na rauszu pojeździć po torach tramwajowych - i wszystko jasne? Niekoniecznie. Bardziej wyczerpujących wyjaśnień udziela w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dr Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego: O atrakcyjności mężczyzny decyduje status i zasoby materialne. Nie są to, rzecz jasna, dwie odrębne sprawy. Można by więc ująć to lepiej: status - w tym zasoby materialne. A także takie rzeczy, jak miejsce mężczyzny w społecznej hierarchii, uznanie, jakim się cieszy, czy po prostu sława. Przy czym z wymienionymi w poprzednim zdaniu atrybutami poziom zamożności jest zazwyczaj ściśle związany. Sławni, podziwiani i ważni mężczyźni są najczęściej bogaci. Więc atrybuty męskości też są przede wszystkim materialne: Kobiety zawsze oczekiwały od mężczyzn, by byli męscy, cokolwiek to miało znaczyć. Z czym innym kojarzono męskość w epoce jaskiniowej, z czym innym kojarzona jest teraz. Kiedyś przynosili zwierzynę, teraz pieniądze. Kiedyś latali z włóczniami, teraz z kartami kredytowymi. Ale tak, jak niegdyś stawali się mniej pociągający, gdy nie szło im na polowaniach, tak dziś są tracą atrakcyjność wraz z utratą pieniędzy czy władzy. Ot, natura. Naturalne jest również, jak twierdzi dr Pawłowski (i nie on jeden), że: Atrakcyjność fizyczna żony stanowi bardzo miarodajne kryterium pozycji męża. Szybko rosnące dochody i wpływy mężczyzny podbijają jego akcje na rynku seksualnym. Awansując - może liczyć na coraz młodsze i ładniejsze partnerki. A co jeśli nie chce wciąż nowych kobiet, bo tak bardzo zakochany jest w swojej wybrance? Czy wtedy status nie ma już znaczenia? Bynajmniej! Tylko jedna na sto kobiet, której mężem jest mężczyzna z finansowej elity, znajduje sobie kochanka. Podczas, gdy statystycznie co trzecia żona zdradza swojego małżonka. Co z tego wszystkiego wynika? Cóż, jedni i tak nie uwierzą, inni wzruszą ramionami i powiedzą, że niewiele. Znajdą się jednak i tacy, którzy uznają to za sprawę fundamentalną dla losów ludzkiej cywilizacji. Przypomina się w tym miejscu dialog z filmu Testosteron. Tretyn rozmawia ze Stavrosem o tym, jak wyglądałby świat bez kobiet. Przede wszystkim mężczyźni by się nie zabijali, tłumaczy bohater grany przez Macieja Stuhra, bo nie mieliby powodów. Nie byłoby na świecie nic ciekawego, o co warto byłoby walczyć. Nikt nie wymyśliłby komórek, a nawet:
- Nie byłoby piłki nożnej! - Jak to by nie było?! - A dla kogo grają piłkarze? - Grają dla kibiców. - I pan w to wierzy? - Dla sławy. Dla pieniędzy. - A po co im ta sława i te pieniądze? - Żeby sobie kupować fajne i szybkie bryki! - A po co im te fajne i szybkie bryki? - Żeby...
Do czego służą fajne i szybkie bryki wyjaśnia dr Pawłowski: Z ewolucyjnego punktu widzenia takie BMW niczym nie różni się od 10 krów, które ma Buszmen czy Kypsygis. Drogi samochód w Europie jest tym samym, co stado bydła w Afryce czy pole ryżu w Azji. Wyznacznikiem możliwości mężczyzny lub po prostu... wabikiem. Pomyślmy więc, co by się działo, gdyby kobiety jednak były na świecie, ale nie znajdowałyby absolutnie nic atrakcyjnego w statusie mężczyzny. Gdyby nie robiłby na nich najmniejszego wrażenia szacunek, jakim dany mężczyzna cieszy się w społeczności, ani jego możliwość wpływania na innych. Gdyby większy kawałek mamuta, nowe stado krów i limuzynę kwitowały wzruszeniem ramion. Czy jaskiniowcowi chciałoby się zrobić coś ponad zdobycie ilości mięsa niezbędnej do przetrwania, wystarczająco grubego futra i groty, w której za bardzo nie pada na głowę? Przecież od ilości zgromadzonych dóbr, czy od tego, jak fajną ma jaskinię, nie zależałby dostęp do najatrakcyjniejszych kobiet - i do seksu z nimi. Czyli czynności sprawiającej mu największą frajdę. Skoro miałby w grocie tę samą kobietę, niezależnie od tego, czy wymyśliłby narzędzia ułatwiające polowanie, czy też nie - po co się wysilać? Po co ryzykować dalekie wyprawy na niezbadane terytoria w celu znajdowania lepszych kamieni, czy nowych gatunków zwierzyny? Po co szukać wygodniejszego schronienia dla plemienia, skoro wyrazy uznania nie przekładają się na więcej kobiet i więcej seksu? Jeżeli przyjąć pogląd podzielany od dekad przez wielu naukowców - że popęd seksualny jest najważniejszą motywacją w życiu człowieka - wyszłoby nam, że bez kobiecego pociągu do sławy i bogactwa, wciąż mieszkalibyśmy w jaskiniach, żywiąc się głodowymi racjami mięsa i ubierając w poprzecierane futra. Nie przeklinajmy więc niewieściego zamiłowania do statusu. Gdyby nie ono, być może nadal biegalibyśmy z dzidami w poszukiwaniu mamuta na kolację.
|